niedziela, 5 września 2010

Wstrząsające doświadczenie

Rumunia to kraj pełen niespodzianek. Gdzie jak gdzie, ale tu warto być przygotowanym dosłownie na wszystko.

W kwietniu zeszłego roku, w sobotę, 25 kwietnia, pod wieczór, siedząc w hotelowym pokoju w centrum Bukaresztu, przeżyłem jedną z najbardziej wstrząsających przygód w życiu.
Nie zapowiadało jej absolutnie nic. Nikt się niczego nie spodziewał. To co nastąpiło, było nagłe, trwało pół sekundy (choć urządzenia zmierzyly 5 minut) i miało siłę 5,3 stopnia w skali Richtera.
Tak! To było trzęsienie ziemi.
Nie miałem żadnych wątpliwości, mimo że nigdy wcześniej nie doświadczyłem niczego podobnego.
Czas na chwilę się zatrzymał... Zamarłem w oczekiwaniu na dalszy ciąg. Nie wiedziałem czy będą kolejne wstrząsy, czy budynek zacznie się walić. Uciekać, czy raczej może wleźć pod stolik?
Przemożne odczucie kompletnej bezradności wobec potęgi żywiołu.

Za oknem zewsząd odezwały się syreny autoalarmów samochodowych. Po chwili na hotelowym korytarzu rozległy się zaniepokojone głosy innych gości. I w zasadzie nic więcej się nie stało.

Kilka minut później zauważyłem rysę na tynku - niewielkie, ale bardzo długie pęknięcie, przez całą ścianę i kawałek sufitu.

Po kilku minutach wszystko wydawało się zupełnie nierealne. Śniło mi się, czy co?
Jednak nie. Większość lokalnych kanałów telewizyjnych zaczęła na żywo nadawać informacje o zdarzeniu.





Okazało się, że trzęsienie ziemi miało miejsce o 8.25 PM, epicentrum było zlokalizowane w regionie Vrancea, ok. 120 km na północny wschód od Bukaresztu, na głębokości ok 120 km.
Następnego dnia (niedziela) lokalne telewizje nadawały mnóstwo wiadomości o trzęsieniu ziemi, pękniętych ścianach, naruszonych konstrukcjach budynków, przymusowych ewakuacjach i tym podobnych zdarzeniach.
Podobno w wielu miejscach wybuchła panika. Mieszkańcy wyszli z domów, kierowcy powysiadali z samochodów. W Teatrze Narodowym przerwano przedstawienie "Edward III" Szekspira.
W sumie nic się nie zawaliło, ani nikt nie zginął.

Przy okazji dowiedziałem się, że trzęsienia ziemi w Rumunii nie są niczym niezwykłym. W ciągu roku kraj ten nawiedza ponad 30 trzęsień o sile przekraczającej 3 stopnie w skali Richtera.


Największe i najbardziej tragiczne w skutkach miało miejsce w 1977 roku. Magnituda blisko 8 stopni w skali Richtera wywołała poważne zniszczenia na terenie całego kraju (wstrząsy były wyraźnie odczuwalne nawet w południowo wschodniej Polsce). Wg danych oficjalnych zginęło wówczas ok 1570 osób, a ok. 11 000 zostało rannych, ale moi rumuńscy przyjaciele twierdzą, że to liczba conajmniej kilkukrotnie zaniżona. Sądzę, że wiedzą, co mówią.
Najbardziej ucierpiał Bukareszt. Najpierw wskutek samego trzęsienia - było tu najwięcej rannych i zabitych, kompletnie zawaliło się ponad 30 dużych, w tym również historycznych budynków, a potem wskutek megalomańskiej wizji architektonicznej geniusza karpat, którą ten wcielił w życie w trakcie "odbudowy" miasta. Ale to już temat na osobny post.  

Dom Ludu, niegdyś siedziba Wodza, obecnie parlament - drugi po Pentagonie budynek na świecie pod wzgledem kubatury. Specyficzny efekt przebudowy centrum Bukaresztu po trzesięniu ziemi. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz