czwartek, 26 sierpnia 2010

Polak w Bukareszcie

Siła stereotypu w sposobie myślenia Polaków o Rumunii i jej obywatelach, większa jest, niż siła argumentów, których jak się zdaje na próżno używam, żeby z tymże stereotypem walczyć.


Mieszkając i pracując od pewnego czasu w Bukareszcie, patrzę na ten kraj z punktu widzenia ekspata i pewnie odczuwam te same miłe rozczarowania, co ekspaci, których kilka lub kilkanaście lat temu wysłano z "zachodniej" Europy gdzieś na północno - wschodnie rubieże pod granicę z Azją, czyli do Polski. Brak wiecznej zmarzliny, niedźwiedzi polarnych i tygrysów syberyjskich zaskakiwał, niektórych z nich równie mocno i miło, jak możlwość płacenia kartą w taksówce, która wiozła ich z lotniska do oazy cywilizacji jaką zdawał im się hotel o swojsko brzmiącej sieciowej nazwie.


Nie ukrywam, że przyjeżdżając 2 lata temu po raz pierwszy do Rumunii, sam miałem raczej dość blade pojęcie o tym kraju, a spora część rzekomych faktów okazała się właśnie stereotypami.

Po pierwsze Rumunia nie leży "bóg wie gdzie". Mimo, że z Warszawy do Bukaresztu jest daleko, to jednak granice naszych krajów dzieli zaledwie kilkadziesiąt kilometrów, a jeszcze niedawno, bo przed II wojną światową mieliśmy wspólną granicę. Ponieważ i Polska i Rumunia to naprawdę rozległe krainy, ewentualna podróż samochodem ze Szczecina nad Bałtykiem do Konstancy nad Morzem Czarnym, może nie tylko potrwać dość długo, ale i dostarczyć niemało skrajnych wrażeń. Podróż z Polski do Rumunii to jednak przede wszystkim podróż na południe, a nie na wschód. Ci, ktorym się spieszy mogą wybrać samolot. Lot z Warszawy do Bukaresztu to ok. półtorej godziny.

Po drugie Transylwania to nie jest dzika kraina zamieszkana przez wampiry. Transylwania to kraina położona wprawdzie za lasem (po polsku to właśnie znaczy Zalesie), ale w Europie, od wieków przesączona jej kulturą i cywilizacją. Miasta dawnego Siedmiogrodu zadziwią i pozytywnie zaskoczą każdego przybysza. Słynny Vlad Tepes, zwany palownikiem, jest tu postrzegany raczej jako narodowy bohater, który dzielnie walczył z tureckimi najazdami, niż jako nieśmiertelny wampir o nadprzyrodzonych zdolnościach, wgryzający sie w kobiece szyje. Jego wizerunki, które można tu spotkać, przywodzą bardziej na myśl naszego Mieszka I, niż postacie wykreowane piórem i kamerą przez Stokera i Copollę. Prawdziwa siedziba Vlada Tepesa, zamek Poienari, leży daleko i wysoko w Karpatach, a żeby się do niego dostać trzeba na własnych nogach pokonać 1600 stopni, w związku z tym przedsiębiorczy Rumuni wożą turystów do zamku Bran, gdzie prawie bezpośrednio z autokaru można się dostać do krużganków kryjących stragany z pamiątkami. Ogólnie słynność słynnego Drakuli w Rumunii jest porównywalna do słynności słynnego białego misia w Zakopanem.

Po trzecie Bukareszt to nie jest ponura była siedziba Nicolae Causescu i jego przybocznej tajnej gwardii securitate. Rzeczywiście trudno stwierdzić, czy Bukareszt bardziej ucierpiał od trzesięnia ziemi czy od kilku megalomańskich projektów geniusza Karpat. Górujący nad miastem budynek parlamentu wybudowany w czasach gdy w zasadzie nie było parlamentu, rzeczywiście poraża nie tyle swoim ogromem (drugi po Pentagonie budynek na świecie, pod względem kubatury) ile rozdętym ego swego twórcy. Współczesny Bukareszt to jednak ogromna metropolia, którą nie łatwo poznać, a jeszcze trudniej polubić. Wytrwałych, miasto jednak nagrodzi wspaniałą, magiczną wręcz atmosferą starych willowych dzielnic i niezliczonych parków, oszołomii widokiem i zapachem zieleni, która od wczesnej wiosny do późnej jesieni zdobi każdy zakątek. Czasem wystarczy kilka kroków, aby z szarego biednego blokowiska przejść dosłownie na drugą stronę lustra.

Po czwarte i najważniejsze Rumuni nie są Cyganami. Sami o sobie mówią na dwa sposoby. Najczęściej mienią się potomkami starożytnych Rzymian, czego jednym z dowodów ma być leksykalne i gramatyczne podobieństwo ich języka do łaciny. Często jednak podkreślają, że jako jedyni w Europie tamtych czasów, nie dali się tymże Rzymianom bardzo długo pokonać, stawiając cesarskim legionom kiludziesięcioletni opór. W takich przypadkach odwołują się raczej do pochodzenia od Daków, mieszkańców starożytnej Dacji. Mniejszość cygańska podobnie jak w większości krajów, w których występuje, tak i tutaj nie integruje się ani z narodem, ani z krajem. Rumuni zaledwie ich tolerują. W chwilach szczerości wyrażają też często uczucia zgoła dalekie od tolerancji. Winią ich za wszystko to, za co my Polacy winimy mniejszość cygańską zamieszkującą nasz kraj, ale jest coś jeszcze, co wywołuje najmocniejsze i chyba najbardziej negatywne emocje. Winią ich również (chyba słusznie) za czarny PR, który Cyganie z rumuńskimi paszportami rozsiewają po całej Europie, nie wyłączając Polski. O tym jak silne są te animozje, przekonała się ostatnio Madonna, którą fani wybuczeli na koncercie w Bukareszcie, gdy wspomniała o równym traktowaniu. Mieszkańcy dużych miast są nowocześni, dobrze wykształceni, w wiekszości dobrze znają angielski. Podążają za modą i trendami, aż do przesady. Ilość luksusowych samochodów i wszelkich markowych gadżetów z najwyższej półki, które można tu spotkać, jest większa niż w większości bogatych, zachodnich miast europejskich, powszechnie uznawanych za stolice mody i wszelkich snobizmów. Są serdeczni, szczerzy, uśmiechnięci i pełni leniwej południowej elegancji i pewności siebie. Zawsze i wszędzie ich pełno. Przybyszowi z Polski najbardziej jednak podoba się ich nastawienie do nas i do naszego kraju. Szczerze nas lubią i traktują jak przyjaciół i sprzymierzenców na współczesnej, ekonomicznej i geopolitycznej mapie świata. Świetnie rozumieją nasz stosunek do Rosji, bo sami mają bardzo podobny. Z podziwem i fascynacją patrzą na nasze osiągnięcia jako narodu i kraju. Jesteśmy dla nich wzorem sukcesu dziś i nadzieją na przyszłość. Ale przy tym bardzo nie lubią, żeby ich pouczać.

Jako były ignorant w kwestii rumuńskiej, zachęcam do odrobiny refleksji.

3 komentarze:

  1. bardzo ciekawie się czytało. przyznam, że nie znam tego kraju i jestem mile zaskoczona tym co piszesz.. z chęcią czekam na dalsze wpisy :)
    P.S. życie w Rumunii to Twój świadomy wybór czy niespodzianka od życia?

    OdpowiedzUsuń
  2. Olivio,
    Dzięki za miłe słowa.
    P.S. Raczej świadoma decyzja bez komfortu wyboru. Taka niespodzianka zawodowa ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. za 3 tygodnie wybywam do Bukaresztu, dlatego bardzo miło było czytać Twoje przemyślenia :) ślicznie dziękuję i niecierpliwie czekam na więcej! :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń